czwartek, 29 września 2016

OSTATNIE ZBIORY TEGO LATA

Wróciłam z Dźwirzyna ale nie mam czasu opisać co widziałam i jakie mam wrażenia z pobytu, no i oczywiście pokazania mnóstwa zdjęć. Zajęłam się domem i ogrodem, pora kończyć sezon. Obiecuję, że wrócę do  nadmorskiego urlopu.
Dziś tylko pochwalę się  swoimi ostatnimi zbiorami z warzywnika. Jest jeszcze cukinia, urosły mi dwie piękne dynie hokkaido  i bardzo udały się pomidory odmiany San Marzano, nadal owocują i są odporne na choroby. Odmian smaczna ale przeznaczona głównie na przetwory.
Czeka nas jeszcze dużo pracy przed zimą ..... jak co roku.



wtorek, 13 września 2016

KOCIA I POMIDORY

ALE PACHNĄ TE POMIDORY !!!!



MOIM SŁUŻACYM TAK SMAKUJĄ, MOŻE SPRÓBUJE JEDNEGO////


piątek, 9 września 2016

ŚLIWKI NAJLEPSZE NA ŚWIECIE

Śliwek ciąg dalszy. Dojrzały nasze węgierki, połowa spadła bo robaczki je zjadły ale to co zostały na drzewie po prostu pycha!!! Z duszą na ramieniu zerwałam wiadro śliwek i zabrałam się do roboty.
 A dlaczego " z duszą na ramieniu"?? Ponieważ dwa metry dalej jest nasza pasieka, a pszczoły jeszcze nie zapadły w zimowy sen. Było dobrze, widocznie gospodyni nie ruszają. Ale miałam pietra!!!
Wracam do  śliwek. Zrobiłam kompoty. Opisywałam już sposób ich gotowania.
Tym razem  gotowałam również dżem, z węgierek wychodzi najlepszy.
Ja gotuję śliwki z dodatkiem cukru żelującego i żelfiksu. Jest tylko jedno ale - nie trzymam się przepisu użycia tych produktów. Dodaję do śliwek "troche" cukru żelującego i "troche" żelfiksu.
Tzn. na 5litrowy garnek ok 1/3 cukru (pakowanie kilogramowe) i około 1/2 opakowania żelfiksu. Większa ilość cukru spowoduje, że dżem będzie  BARDZO SŁODKI, a żelfiks utworzy mocną galaretę ,a ja wolę mieć śliwki w lekkim kisielu.
Sposób ten sprawdza się doskonale. Gotuję śliwki aż zaczną się rozgotowywać ale zachowują formę.
Taki dżemik  zima wykorzystuję do naleśników, można jeść go łyżeczką, pachnie i smakuje jak świeże owoce,




czwartek, 8 września 2016

MAKARON Z OWOCAMI MORZA

Uwielbiam takie dania, szybko się robi, a smakuje doskonale. Tym razem wracałam późno do domu i musiałam wymyślić szybie danie. Wstąpiłam do sklepu i wpadły mi w oko krewetki a resztę składników miałam w domu, w tym mule w zamrażarce. I w ten sposób w dwadzieścia minut miałam obiad.

POTRZEBUJEMY

-  makaron dowolny
-  krewetki,
-  mule bez muszli
-  czosnek
-  szalotkę
-  białe wytrawne wino
-  sól, pieprz, olej

Makaron gotuję a w tym czasie  przygotowuje sos. Na oleju podsmażam  pokrojoną w kostkę cebulę
z posiekanym czosnkiem, podlewam winem, doprawiam i chwile gotuję. Wrzucam krewetki i mule i trzymam na ogniu do momentu zagrzania się owoców morza. Dokładam ugotowany makaron.


ZUPA KREM Z MARCHEWKI Z ORIENTALNĄ NUTĄ

Na trzy porcje potrzebujemy:

-  4-5 marchewki
-  1 średni ziemniak
-  1 mała cebula
-  bulion warzywny
-  ok.2 -3 cm imbiru starego
- sól, pieprz

No i gotujemy wszystko, doprawiamy i miksujemy. Posypałam jeszcze odrobiną tymianku.


poniedziałek, 5 września 2016

CZYTAM Anna Wojtacha " Zabijemy albo pokochamy"

Mam ostatni szczęście trafić na  książki intersujące na tyle, że pochłaniam je zarywając noce. Taki też jest zbir kilkunastu opowieści wojennej korespondentki Anny Wojtacha :  Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji.

Autorka podróżuje po Rosji. Spotyka, ludzi w Moskwie, na dalekiej Syberii . Rozmawia z nimi, uczestniczy w ich życiu. Jej sposób na dotarcie do obcego człowieka to opowiadanie o sobie. Rozmówca się otwiera i powstają pasjonujące opowieści żołnierzy, pracowników tajgi,prostytutki, dziecka i matki weterana wojny w Czeczenii.


ZNAKI JESIENI

Zimowity zakwitły wyjątkowo wcześnie, czy to znak zbliżającej się zimy???  Chodziłam dziś po ogrodzie i odnajdywałam wśród kwiatów, owoców, warzyw,koniec lata. W kalendarzu jeszcze lato ale przyroda szykuje się już do spoczynku.


Zimowity, krokusy jesieni





Pomidory kończą owocowanie, a po części z nich zostały tylko podtrzymujące je kołki


Astry to też jesienne kwiaty


Węgierki dojrzewają


Tunel foliowy, a właściwie jego zawartość, cieszył i karmił nas przez wiosnę i lato.




czwartek, 1 września 2016

CZYTAM Andrea Busfield "Wojna Afrodyty"

ANDREA  BUSFIELD  -   WOJNA AFRODYTY

                                                                                            
 Sympatyczna powieść brytyjskiej dziennikarki Andrei  Busfield.
Jako reporterka przebywała na Bliskim Wschodzie, w Afganistanie oraz na Cyprze. I właśnie ta powieść poświęcona jest tej wyspie.
Autorka w bardzo porywający i wciągający w akcje czytelnika sposób ,przedstawia burzliwe losy Cypru. Zaczynamy  w 1955, kiedy Cypr  jest pod okupacją brytyjską, aż do podziału wyspy na część turecką i grecką. A w tym czasie wojna, która nigdy się nie kończy i losy ludzi,kiedyś sąsiadów, z czasem wrogów.
Przeczytałam tą powieść  "duszkiem" przez cztery zarwane noce.
Na pewno wrócę do tej pisarki.