wtorek, 1 listopada 2016

WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że UWIELBIAM to święto. Chyba nie mniej niż Wigilię Bożego Narodzenia. I nawet domyślam się dlaczego???
Otóż kiedy byłam dzieckiem, później nastolatką i jeszcze później trochę starszą osobą, w tym dniu mieliśmy najmilszych gości i najbliższych zawsze memu sercu, a na cmentarzu były znów spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi i dalszą rodziną. Bywało, że były śmiech i chichy nawet przy grobie.
A z drugiej strony w moim domu rodzinnym była babcia i był kult zmarłego dawno temu dziadka. Babcia straciła męża mając niespełna 40 lat i ,tak jak ja to pamiętam i dziś oceniam, całe życie go kochała i dziadek i grób jego funkcjonował w rodzinie przez cały rok. Były palone znicze, sadzone kwiaty, które przez całe lato trzeba podlewać i właśnie WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH.
Rano tego dnia, około godziny  8 koniecznie szliśmy na cmentarz, zanosiliśmy chryzantemy. Grób musiał być przygotowany, ustrojony i zapalone świece. Procesja i msza były dopiero w południe.
Około 11 razem z moją siostrą szłyśmy na plebanię "dać na wypominki". Na plebanii była długa kolejka, za stolikiem siedziała siostra zakonna i cała czynność polegała na zostawieniu wcześniej przygotowanej kartki z " duszami", no i dawało się datek. Nie pamiętam stawek, ale chyba już wtedy jakieś były. Wypominki były jednorazowe, zmarli byli wspominani przez księdza podczas procesji na cmentarzu albo półroczne, roczne. Dziś chyba jest podobnie, chociaż nie słyszałam wypominek cmentarnych.
Dzień toczył się dalej, w ten sam sposób za każdym razem. Około 12 wszyscy wystrojeni, w szczególny sposób na tę okazję, no bo trzeba było się "pokazać" szliśmy na cmentarz. Staliśmy przy "naszym" grobowcu, ale chodziliśmy również zapalać znicze u innych zmarłych z rodziny. Ta druga czynność najczęściej należała do młodszego pokolenia, Babcia stała, a był czas ,że siedziała na specjalnej ławeczce i odmawiała różaniec. A nam młodych chodziły głowy na wszystkie strony w poszukiwaniu znanych twarzy, koleżanek czy członków dalszej rodziny. Mało było w tym skupienia i modlitwy, raczej okazja do rodzinnych spotkań.
Do dziś mam to we krwi. Dziś jeżdżę na cmentarz później (nie o 8 rano), ale wciąż się denerwuje, że nie zdążę, że procesja już będzie szła, a na moim grobowcu nie bezie kwiatów i zniczy. I dopiero jak postawię to wszystko na grobie uspokajam się. Dziś pomyślałam,że nadal siedzi we mnie  moja Mama, która zmarła 4 lata , a to właśnie Ona była taką "poganiaczką" Dziś leżą tam już wszyscy moi najbliżsi- rodzice , dziadkowie i brat. Przeżywam ten dzień tak samo i jest to przeżywanie radosne,
i ku zgorszeniu mojego męża, moja głowa też "chodzi na wszystkie strony"
Podobało mi się  to co dziś powiedziała pani Komorowska (aktorka) - Jeśli chce się budować przyszłość trzeba się oprzeć na grobach.

2 komentarze:

  1. Dobrze to przeczytać , Siostro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wypominkom , rokrocznie powtarzanym, znam imiona i nazwiska swoich przodków ze strony Mamy.
    Adam i Domicela ( z d.Urbańczyk)Zawadzcy - rodzice Jana Zawadzkiego
    Jan i Waleria ( z d. Łochowska) Starzykowie - rodzice Marianny -Babci naszej.

    OdpowiedzUsuń